Więc nawet gdyby ktoś mówił: „Jakże się nie mam oburzać, jeśli czego potrzebuję, a nie dostaję? Naprawdę tego koniecznie potrzebuję”. Nawet i ten nie ma racji, kiedy kogoś obwinia i przeciw komuś się oburza. A jeśli rzeczywiście potrzebuje, jak twierdzi, a nie dostaje, wówczas powinien mówić: „Chrystus wie lepiej ode mnie, czy dobrze będzie dla mnie, żeby tę moją potrzebę zaspokojono. On sam zastąpi mi tę rzecz, albo tę potrawę”. Synowie Izraela jedli mannę na pustyni przez 40 lat, a manna miała wygląd jeden, ale w smaku stosowała się do potrzeb każdego, była słona dla tych, którzy potrzebowali słonej potrawy, a słodka dla tych, którzy potrzebowali słodkiej; słowem, stosowała się do natury każdego. Tak więc, jeśli ktoś potrzebuje jajka, a dostaje tylko jarzynę, niech swoim myślom odpowie: „Gdybym go naprawdę potrzebował, mógłby mi je zesłać Bóg i może mi On tę jarzynę uczynić jakby jajkiem. I wierzę, że Bóg zaliczy mu taką cnotę jak męczeństwo. Bo jeśli ktoś jest naprawdę godzien wysłuchania, to Bóg i serce Saracenów natchnie, żeby mu dobro wyświadczyli zgodnie z jego potrzebą. Jeśli jednak niegodny jest zaspokojenia, albo gdyby to miało mu nie wyjść na dobre, nie osiągnie beztroski, choćby zdołał uczynić nowe niebo i ziemię nową. Zdarza się, że człowiek otrzyma więcej niż potrzebował lub właśnie mniej. Bo Bóg miłosierny zaspokaja potrzeby każdego i czasem daje mu ponad potrzebę, ukazując mu nadmiar swojej miłości do ludzi i ucząc go wdzięczności. A kiedy zaś nie zaspakaja jego potrzeby, mocą swojego słowa zastępuje brakującą rzecz i uczy go cierpliwości. Toteż zawsze powinniśmy kierować myśli wzwyż, kiedy od kogoś doznajemy dobra i kierować je wzwyż, kiedy zła doznajemy. Kierować je wzwyż i dziękować za to, co się dzieje, a winę brać na siebie i mówić jak ojcowie: Jeśli się co dobrego stało, to z łaski Bożej, jeśli co złego, to za nasze grzechy.
Bo naprawdę cokolwiek cierpimy, za nasze grzechy cierpimy. Święci bowiem, gdy cierpią, cierpią dla imienia Bożego; albo po to by się cnota okazała dla zbudowania wielu; albo aby się dopełniła u Boga miara ich nagrody. Jak można to powiedzieć o nas nieszczęśliwych? Bezustannie grzesząc i pełniąc dzieła swoich namiętności, porzuciliśmy prostą drogę obwiniania siebie jaką wskazali ojcowie, a idziemy krętą drogą obwiniania bliźnich. Każdy z nas śpieszy we wszystkim zepchnąć winę na brata i na niego przerzucić ciężar. Sami nie dbamy o nic i nie pilnujemy przykazań, ale od bliźnich tego wymagamy.
Fragment z dzieła Pisma ascetyczne. O auotrze: Św. Doroteusz z Gazy (VI w.), pochodził z Antiochii, gdzie też otrzymał staranne wykształcenie. Około roku 525 wstąpił do położonego koło Gazy (Palestyna) klasztoru, kierowanego przez abba Seridosa. Stał się uczniem dwóch wielkich mistrzów-rekluzów: Jana i Barsanufiusza. We wspólnocie pełnił różne obowiązki: odpowiedzialnego za przyjmowanie podróżnych i gości, opiekuna chorych oraz szpitala, a z czasem również wychowawcy nowych kandydatów. Być może po śmierci mistrzów oraz Seridosa (ok. 540 r.) założył nowy klasztor. Pozostawił zbiór konferencji oraz listów.